niedziela, 15 listopada 2015

mama ... przyzwyczaiłam się w końcu do nowej roli

Nowa rzeczywistość...


Właśnie minęło 6 tygodni od kiedy Maja jest z nami.
Czas niezwykle intensywny, pouczający i pełen nowych uczuć.
Maja codziennie czegoś nas uczy i czymś zaskakuje. Pierwsze dni były raczej "techniczną obsługą noworodka" obecnie jest już z nią większy kontakt więc i większa radość z przebywania razem. 
Mijają kolki, Maja jest spokojniejsza, więcej czasu przesypia więc doba nie jest wypełniona jej płaczem jak było do tej pory. 
Świadomie się uśmiecha gdy ją z czego mamy ogromną frajdę. 
Każdy dzień przynosi coś nowego. 
Każdy dzień jest na pozór podobny ale moje dziecko uczy się i rozwija a ja z dumą patrzę na nią każdego dnia. 
Uwielbiam gdy wpatruje się we mnie swoimi wielkimi oczami podczas karmienia piersią. Tworzy się więź, która trudno opisać...

Dziecko wywróciło nasz świat do góry nogami ale nauczyliśmy się dzięki niej wzmożonej organizacji. 
Wyjście z domu nie stanowi większego problemu, na koncie mamy już kilka dalszych wycieczek a kolejna już w grudniu na święta. 
Staram się aktywnie spędzać czas z Mają. Nie zależy mi na tym aby spała podczas gdy ja miałabym "święty spokój". 
Lubie się z nią bawić, mówić do Niej, śpiewać ( co nie bardzo mi wychodzi).
Opowiadam jej o tym gdzie pojedziemy na wakacje, o tym co chce jej pokazać i gdzie zabrać. 
Czasem jest ciężko, zdarzyło mi się płakać ze zwykłej ludzkiej bezradności gdy płakała a ja nie potrafiłam jej pomóc ale uśmiech, który się prędzej czy później pojawia wynagradza mi wszystko!










wtorek, 3 listopada 2015

jestem bo ... jesteś

Czyli o tym jak zostałam mamą




Właśnie minął miesiąc od kiedy w naszym życiu pojawiła się Maja.
   Nie Huanita jak sobie żartowaliśmy ani Hana jak pierwotnie zakładaliśmy (stąd nazwa bloga).
Czy coś się zmieniło?
Wszystko!
   Nie było wielkiego "bum", eksplozji uczuć. W szpitalu raczej stres żeby nie zrobić małej krzywdy, żeby przespała spokojnie noc i płacz kiedy nie mogłam jej nakarmić.
Uczucie do mojej kruszynki przyszło dopiero po pierwszej nocy w domu. Obudziłam się, podeszłam do łóżeczka i nie mogłam się napatrzeć...
Śpiące dziecko wyciągnęłam z łóżeczka i zaczęłam tulić i płakać ze szczęścia!
Z wdzięczności, że moje dziecko jest zdrowe, że wszystko poszło ok, że jest taka śliczna!
Początki były trudne, miałam problem żeby malutką nakarmić, ciągle płakała a po kilku dniach doszły kolki... oj ciężkie to były noce.
Dziś wszystko wychodzi na prostą.
Uczymy się siebie nawzajem, cieszymy każdą wspólną chwilą i pogłębiamy naszą więź.

Maja już owinęła sobie rodziców i dziadków dookoła paluszka.
Ciągle tylko śpi, nic nie robi a i tak wszyscy się nią zachwycają.